Booom! Booom! Booom! Bębny wojny biją coraz głośniej, a z niemal każdej strony nadchodzą coraz to nowsze informacje o zbliżającej się rosyjskiej ofensywie na Ukrainę. Jeśli tak się stanie, wpływ tego wydarzenia odczujemy wszyscy, także ekonomicznie.
Spis treści
W kontekście światowej ekonomii wojna bardzo często może stać się motorem napędowym dla gospodarek poszczególnych państw, szczególnie tych, które mają do zaoferowania tak niezbędne w takich okolicznościach uzbrojenie. Dla wszystkich innych będzie to oznaczać głównie straty, w tym chociażby dla Polski. Nasz kraj znajduje się w końcu w bezpośrednim sąsiedztwie zbliżającego się konfliktu, a jego widmo jest już widoczne w pobliżu wschodniej granicy.
Ile stracimy?
Przestawienie się Ukrainy i Rosji na tryby wojenne będzie oznaczało, że poważnie ucierpiałyby nasze relacje gospodarcze z tymi państwami. Przy okazji Rosjan będzie to zapewne związane z szeregiem sankcji, które na pewno zostaną zastosowane wobec agresora. Jeśli zaś chodzi o Ukrainę, to tu mamy tu do czynienia z wieloma firmami, które operują na tamtejszym rynku i w momencie, gdy Kijów przejdzie w stan konfliktu oraz zagrożenia suwerenności, ich dalsza działalność stanie pod sporym znakiem zapytania.
Izba Gospodarcza, która zajmuje się relacjami na linii Polski i Ukrainy ostrzega, że wymiana gospodarcza obu państw, która w ostatnim czasie wyłącznie rosła, może w razie wojny ulec załamaniu. Jej wartość wzrosła w 2021 roku aż o 44 procent do poziomu 10,4 miliarda dolarów, przekraczając rekordowy pułap z 2007 roku.
Najmocniej ucierpiałyby takie branże jak oczywiście metalurgiczna, która i tak jest już mocno dotknięta przez ogromny kryzys energetyczny i astronomiczne ceny gazu oraz prądu. Oberwie się również firmom działającym w takich sektorach jak chemiczny, spożywczy czy elektromaszynowy. Co ciekawe, problemy może mieć również Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, które w ubiegłym roku kupiło większościowy pakiet udziałów w spółce Karpatgazvydobuvannya, która na terenie Ukrainy dysponuje koncesją na wydobycie gaz. Gdyby Rosjanie faktycznie zainstalowali w Kijowie rząd marionetkowy, to cały ten biznes stanąłby pod ogromnym znakiem zapytania.
Rosyjska ruletka
Skoro już jesteśmy przy Rosji, to także w tych relacjach należy się spodziewać ochłodzenia. To w końcu z tego kraju Polska pozyskują wielki procent zasobów surowcowych: 65 procent naszych zasobów ropy, 75 procent węgla czy też 55 procent gazu. Ryzyko jest więc ogromne, szczególnie, jeśli Polska poprze w tym konflikcie Ukrainę, a zapewne tak właśnie będzie. W przypadku przerwania dostaw, co jak przewidują fachowcy, jest możliwe, nasz kraj będzie mógł uruchomić swoje rezerwy, jednak tych starczy na maksymalnie kilka miesięcy i na pewno odbije się na jeszcze wyższych cenach płaconych przed odbiorców końcowych.
Czy jest możliwe, by wymiana handlowa ustała całkowicie? To możliwy scenariusz, ale wyłącznie w przypadku całkowitej agresji Rosji na Ukrainę. Gdyby do działań doszło jedynie na wschodniej flance, wtedy skutki nie byłyby tak opłakane.
W tym miejscu dochodzimy jednak do kwestii, którą na łamach Automation Trader poruszaliśmy już wielokrotnie od wybuchu pandemii. Chodzi oczywiście o łańcuchy dostaw, które i tak są już bardzo nadwyrężone. Nie można zapominać, że przez Ukrainę oraz Białoruś prowadzą szlaki handlowe, którymi do Europy napływają towary z Chin. Reżim Aleksandra Łukaszenki nie jest niestety żadnym pewnym partnerem i już pogroził zachodowi palcem blokadą pociągów. Te mogły oczywiście wybierać nieco dłuższą drogę przez Ukrainę, ale ewentualna wojna może to zmienić.
W takim wypadku trzeba będzie postawić na transport lotniczy i morski, ale jego obciążenie od miesięcy jest już absolutnie maksymalne. Co więcej, fracht morski jest dzisiaj kilkukrotnie droższy i nie każdemu będzie się opłacało z niego korzystać. Szczególnie jeśli dorzucimy do tego wszystkiego wydłużone czasy dostaw taką właśnie drogą. - Zakłócenie łańcuchów dostaw to nie tylko brak towarów, ale też źródło presji inflacyjnej. Trzeba pamiętać, że czasie kiedy ceny frachtu morskiego wzrosły czterokrotnie, kolejowe połączenia mają duże znacznie - przyznał dr Jakub Olchowski, który jest ekspertem Instytutu Europy Środkowej, cytowany przez portal „money.pl"