Wojna. Rosyjska napaść na Ukrainę jest od ponad miesiąca odmieniana przez wszystkie przypadki. Eksperci na całym świecie próbują przewidzieć krótko i długoterminowe konsekwencje dla kolejnych branż, w tym także automatyki przemysłowej. Jedną z kluczowych kwestii jest fakt, że to właśnie Rosja jest jednym z najważniejszych dostawców strategicznych minerałów.
Od początku inwazji sporo miejsca poświęcono bojkotowi Rosji. Kolejne firmy zamykają swoje oddziały w tym kraju, lub mocno ograniczają swoją działalność. Pozostają nieliczni, pozostawiając Moskwę podłączoną do niewielkiej, ale jednak kroplówki, którą z zachodu napływają będące często na wagę złota dobra.
Czy Rosjanie mogą rozdawać karty?
Trzeba jednak pamiętać, że każdy medal ma dwie strony i podobnie jest w tym przypadku. Wiele krajów jest w końcu uzależnionych - w mniejszym lub większym stopniu - od rosyjskiego gazu, ropy czy węgla, ale to przecież nie wszystko. Rosja i Ukraina odpowiadają aktualnie za 25 procent światowego handlu pszenicą, 30 procent globalnego wolumenu jęczmienia czy w końcu aż 60 procent światowej produkcji oleju słonecznikowego.
Paliwa i czynnik związane z globalnym dostawami dla sektora żywieniowego to jednak nadal nie wszystko. Jak bowiem wynika z ostatniego raportu „Deloitte”, Rosja rozdaje karty także w przypadku dostępu do strategicznych minerałów. Aż 35 z nich - takich, które są w wielu branżach niezbędne - można znaleźć, wydobyć, a następnie kupić wyłącznie w Rosji, co w przypadku sprowadzenia Moskwy do roli światowego pariasa może być utrudnione.
Co ważne, wspomniane minerały są uważane za absolutnie niezbędne przez USA. Tamtejszy Departament Spraw Wewnętrznych uznał je za kluczowe dla sprawnego funkcjonowania, interesów gospodarczych, a także bezpieczeństwa narodowego.
Minerały na wagę złota
Te najbardziej newralgiczne minerały to oczywiście platynowce, w przypadku których Rosja odpowiada za 30 procent światowego wydobycia. Do tego grona trzeba oczywiście zaliczyć pallad, który jest jednym z głównym składników katalizatorów samochodowych, a którego cena od początku rozpoczęcia działań wojennych wzrosła aż o 80 procent.
To samo dotyczy neonu, którego używa się jako środku chłodniczego, ale także w odgromnikach, wskaźnikach wysokiego napięcia, lampach falomierza, lampach próżniowych czy też telewizyjnych. Neon jest również niezbędny do produkcji laserów czy w końcu odgrywa kolosalną rolę przy okazji badań kosmicznych i medycznych. Zastosowań ma więc sporo, a jego obecność na rynkach jest dziś w dużej mierze podyktowana kaprysem Władimira Putina, który udowodnił już, że trudno go traktować jako wiarygodnego partnera, ba… trudno go traktować jako partnera w jakichkolwiek rozmowach. Oprócz zaś neonu i palladu, reszta świata jest również dość mocno uzależniona od rosyjskiego przywódcy w kontekście tytanu - 13 procent oraz niklu - 11 procent.
System naczyń połączonych
A propos bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych, które przecież stoją na pierwszej linii frontu szafowania sankcjami wobec Rosji, to trzeba również pamiętać, że Waszyngton naprawdę gra va banque. Jak bowiem donosi Dun & Bradstreet, aż 374 tysiące amerykańskich firm polega na rosyjskich dostawcach, a łączna liczba relacji biznesowych i gospodarczych na linii USA - Rosja to lekko licząc ponad 7,5 miliona. Mówimy więc o zależnościach na i powiązaniach na niespotykaną skalę, które w obliczu nieodpowiedzialnej polityki jednostki zostały poddane pod wątpliwość.
Wisienką na torcie w całej tej sytuacji jest kolejna negatywna prognoza dotyczącą rynku motoryzacyjnego. Ta w mniejszym stopniu dotyczy amerykańskiego rynku, dając jednego ponure perspektywy na przyszłość Europie. Brak surowców i części, a także ich astronomiczne ceny sprawiły, że już dzisiaj trudno doczekać się nowego samochodu, a prognozy LMC Automotive widzi przyszłość w jeszcze ciemniejszych barwach, obniżając prognozę sprzedaży pojazdów lekki w Europie o aż 2 miliony sztuk rocznie w ciągu dwóch najbliższych lat.
Rosyjska agresja trwa, świat reaguje - zdaniem jednych adekwatnie, zdaniem innych niewystarczająco. Faktem natomiast jest, że konsekwencje wydarzeń na Ukrainie będziemy odczuwać jeszcze bardzo długo.
